sobota, 10 października 2015

Nowy blog :)



Zapraszam na mojego bloga, opowiadającego o młodej dziewczynie, która musi zmagać się codziennie z nowymi problemami. Nie pomaga jej matka, która wręcz dokłada jej kłopotów, a czasami jest ich głównym powodem. 
Historia coraz bardziej się rozwija, a w każdym rozdziale pojawia się coś nowego. 
Czy Milena, główna bohaterka, poradzi sobie z trudnym losem? A może polegnie w tej ,,walce''? Kto jej pomoże, kto będzie po jej stronie? 
Przeczytaj, a się dowiesz! 

Link: KLIK

niedziela, 9 sierpnia 2015

EPILOG

Morgana skończyła szkołę z wyróżnieniem. Udała się na studia, a w międzyczasie podjęła się pracy dorywczej w sklepie muzycznym. Wkrótce też wyprowadziła się od Caroline i Jamesa i zamieszkała w nowym domu razem z Dante, który również był na studiach. Razem z nimi mieszkał Cziki, piesek Morgany.
Z matką miała stały kontakt. Często odwiedzała ją razem ze swoim chłopakiem. Caroline znowu żyła w luksusie dzięki zarobkom męża, ale nie o to jej chodziło. Naprawdę się kochali i byli wspaniałym małżeństwem. Pomagali Morganie i Dantemu jak tylko mogli.
Przyjaciele Morgany często ją odwiedzali. Wychodzili wspólnie na miasto, ale też wspierali w trudnych chwilach.
Moon zaczął regularnie się odzywać, ale niestety tylko raz na dwa miesiące. Postanowili, że jeszcze kiedyś się spotkają, ale oboje wiedzieli, że nie nastąpi to szybko.
Pewnego dnia dziewczyna dowiedziała się, że David zmarł. [*] Prawdopodobnie na skutek wygłodzenia. 

***
Po skończeniu studiów Dante oświadczył się Morganie. Kilka miesięcy później odbył się ich ślub. Bardzo huczne wesele. Pojawiła się tam cała rodzina pana i pani młodych, oraz wszyscy prawdziwi przyjaciele. Moon nie przyszedł, ale zadzwonił i życzył im szczęścia na nowej drodze życia. Cieszył się ze szczęścia byłej dziewczyny. 
Para młoda nawet kilka lat po ślubie nie zdecydowała się na dzieci. Póki co, skupiali się na karierze. 
Ale kto wie, co przyniesie przyszłość... 


KOCHANI! OTO KONIEC TEJ HISTORII. MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ WAM PODOBAŁA. DZIĘKUJĘ ZA KAŻDE WYŚWIETLENIE, KAŻDY KOMENTARZ I KAŻDĄ OPINIĘ. JEŚLI PODOBA WAM SIĘ JAK PISZĘ TO ZACHĘCAM DO ZAGLĄDANIA NA MOJEGO ASKA LUB STRONĘ NA FACEBOOKU, GDZIE BĘDZIECIE MOGLI ZDECYDOWAĆ CZY CHCECIE, ABYM DALEJ COŚ PISAŁA. POZDRAWIAM :)

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Rozdział 35

Następnego dnia niestety Morgana nie mogła odwiedzić chłopaka, ponieważ jej matka musiała jechać do pracy. Szef nie dałby jej znowu takiej ulgi. W tej pracy trzeba było być pilnym, odpowiedzialnym, punktualnym i uczciwym. Dużo wymagało się od pracowników, ale Caroline lubiła tam pracować. Podobał jej się klimat, każdy był miły i wynagrodzenie też było dobre. Co prawda, nie żyły tak jak kiedyś w pełnym luksusie, ale mogły pozwolić sobie na przyjemności.
Dziewczyna zadzwoniła do Dantego i poinformowała go, że dziś nie może do niego wpaść. Oczywiście nie był zły, ale zapewniał, że już się bardzo stęsknił. Morgana poczuła się znowu szczęśliwa. Gdy słyszała jego głos od razu serce zaczynało jej bić znacznie szybciej.
Kilka dni później osiemnastolatek mógł opuścić to straszne miejsce, zwane szpitalem. Cała paczka, czyli Kim, Victoria, Adam, Jeff, Alyson i Morgana zebrali się, aby go odebrać. Ucieszył się, szczególnie na widok swojej dziewczyny. Wsiedli do auta Adasia i ruszyli w stronę domu osiemnastolatki. Zastali tam pięknie przygotowany stół w ogródku, który wcześniej przyszykowała Morgana. Wszyscy zajęli przy nim miejsca, a dziewczyna poszła po produkty na grilla. Zaczęła się mała impreza. Włączyli muzykę, jedli smakołyki, całkiem sporo wypili. Dante ani na krok nie spuszczał wzroku z ukochanej, co wcale jej nie przeszkadzało. W końcu ktoś dał pomysł, aby trochę potańczyć. Chętnie na to przystali. Siedzieli do wieczora aż sąsiedzi nie zaczęli upominać się o ciszę. Wtedy się pożegnali i rozeszli. Została tylko jedna osoba.Wiadomo kto. Morgana nie chciała wypuścić go do domu, bo bała się, że jednak może się mu coś stać, a mieszał już sam. Nie chciał się zgodzić, dlatego to ona na dzisiejszą noc opuściła dom. Caroline nie miała nic przeciwko. Przecież jej córkamiała już osiemnaście lat.
Pojechali tam autobusem. Byli trochę pijani, ale nie na tyle, aby nad sobą nie panować. Dziewczyna odłożyła torbę, którą spakowała. Umówiła się z mamą, że wróci dopiero jak będzie pewna, że z Dante jest wszystko OK. Tak naprawdę chciała spędzić z nim więcej czasu.
Było już dosyć późno, a w dodatku byli zmęczeni, więc od razu się wykąpali i przyszykowali sobie spanie. Chłopak miał w domu tylko jedno łóżko, więc musieli położyć się razem, co wcale im nie przeszkadzało. Dziewczyna miała nadzieję, że chociaż ją przytuli, pocałuje, albo powie, że ją kocha. Tymczasem on powiedział tylko ,,dobranoc'' i odwrócił się do niej plecami. Co to miało być?! Nic? Nic a nic nie zrobił? Rozumiała, że jest zmęczony. W szpitalu też pewnie nie spał dobrze, ale mógłby się trochę wysilić, dla swojej dziewczyny!
Przez kilka następnych godzin leżała gapiąc się w biały sufit. Nie mogła spać. Miała za dużo myśli w głowie. Na szczęście około 5 rano udało jej się zmrużyć oko. Oczywiście nie trwało to długo, gdyż już o 8 zbudził ją ukochany.
-Wstawaj. Jeszcze się nie wyspałaś? - był już ubrany i wyglądał jakby miał gdzieś iść.
- Ja, w przeciwieństwie do Ciebie, nie spałam całą noc. Czuwałam. -wkurzyła się. Popatrzył przez chwilę na nią, a potem udał się w stronę kuchni. Wstała i jeszcze w koszuli nocnej poszła za nim. Przeciągnęła się w progu. Obserwowała jak chowa jakieś papiery do teczki.
-Wybierasz się gdzieś?- zapytała.
-Ymm... Tak, tak. - odparł krzątając się po pomieszczeniu. Wyszedł na chwilę do salonu i wrócił. Chyba czegoś szukał.
-A gdzie? - spytała ponownie.
-Tak...No... Gdzie to było? -w ogóle nie zwrócił na nią uwagi.
-Hej!- krzyknęła.- Może byś chociaż zwrócił uwagę na to, co mówię?- poprawiła swój rozwalony kok.
-Przepraszam, skarbie. Muszę już lecieć. Wrócę za jakieś 2 godzinki. Na razie. - złapał teczkę i cmoknął ją w policzek, kiedy ją mijał.
-Jeśli tak ma wyglądać moje życie, to ja rezygnuję. - pomyślała i skierowała się do łazienki. Doprowadziła się do porządku i wróciła do poprzedniego pomieszczenia. Otworzyła lodówkę. Zobaczyła tam tylko kilka jajek i mleko. Ehh... Ściskało ją w żołądku z głodu, więc wyjęła to, co miała do dyspozycji i zrobiła sobie jajecznicę. Szybko ją zjadła, a potem wyszła na miasto, aby zrobić zakupy. W sklepie brała wszystko, co mogło się przydać. Zapłaciła ze swoich oszczędności. Niosąc pełne torby jedzenia wróciła do mieszkania. Ułożyła wszystko starannie w lodówce. Przeliczyła pozostałe pieniądze. Hmmm... Zostało jej tylko 5 zł. No to nieźle... Postanowiła, że zrobiła to tylko jeden raz i nie zamierza utrzymywać chłopaka.
Położyła się na kanapie przed telewizorem i czekała na powrót Dantego. Mijała już 3 godzina. W końcu wrócił.
-Jestem! -krzyknął ściągając buty.
-Mhm...- odburknęła.
Usiadł obok niej i spojrzał na nią. Nie oderwała wzroku od ekranu, czyli totalnie do ignorowała.
-Ej, kochanie. Co się dzieje?- zapytał.
-Nic. - odpowiedziała dla świętego spokoju.
Wtedy wyrwał jej pilot z ręki i wyłączył telewizor.
-Hej! Co robisz? To mój ulubiony program! - oburzyła się.
-Musimy pogadać. Widzę, że coś Cię męczy.
Zastanawiała się przez chwilę. Znowu wpadła w szał.
-Dlaczego mam zwracać na Ciebie uwagę, skoro Ty nie interesujesz się mną? Może też nie mam czasu pogadać, tak jak Ty dziś rano! Daj mi spokój. -od razu poczuła się lepiej, gdy mogła to mu wygarnąć.
-Ach, więc o to chodzi. - siedział przez chwilę w milczeniu.- Spieszyłem się na rozmowę o pracę, bo mam pewne plany i potrzebne mi pieniądze. Przyjęli mnie, ale zapewne to też Cię nie obchodzi! - także się zdenerwował.
-No nareszcie! Musiałam zrobić za Ciebie zakupy, bo w Twojej lodówce był tylko lód! Za swoje oszczędności!
Nic nie powiedział, więc kontynuowała.
-I co to miało być te w nocy? Nawet mnie nie przytuliłeś! - ze złości poleciały jej łzy.
Zrozumiał swój błąd. Od razu się przysunął i ją objął.
-Dziękuję za zakupy. Oddam Ci co do grosza. I przepraszam, po prostu byłem bardzo zmęczony. Więcej się to nie powtórzy. - uspokajał ją.
-Obiecujesz?- zapytała przez łzy.
-Obiecuję. - wyszeptał i pogładził jej włosy.
***
Kilka dni potem zaczęła się szkoła. Morgana poszła na rozpoczęcie dosyć niechętnie. Siedziała tam znudzona, podczas gdy dyrektorka wygłaszała przemowę. Na szczęście chwilę później pojawiła się jej spóźniona ekipa. Usiedli razem i zaczęli rozmawiać, mimo ciągłych uwag nauczycieli. 
Tygodnie szkolne mijały bardzo szybko. Już na koniec września zaplanowali imprezę z okazji urodzin Dantego. Nie wypili dużo. Znacznie więcej tańczyli i rozmawiali.
Każdy znacznie dorósł. Zaczął na poważnie planować swoje życie. Zaczynali wyprowadzać się do własnych mieszkań, zatrudniać się do prac dorywczych. Wszyscy, oprócz Morgany. Nie chciała opuszczać matki, jednak wiedziała, że kiedyś to nastąpi. 
Pewnego dnia, gdy spotkała się z Dante zaczęła stary temat jego pracy. 
-Jak Ci idzie?
-Całkiem dobrze. Jak na razie jestem jeszcze na okresie próbnym, ale myślę, że dostanę stałe zatrudnienie w tej firmie. Oczywiście najpierw muszę skończyć studia, bo takie są wymagania, ale szef powiedział, że widzi mnie w tej branży. Zarobki są całkiem wysokie i myślę, że już za kilkanaście miesięcy będę mógł zrealizować mój plan. 
-Jaki plan? - zaciekawiła się. 
-Już od dawna planuję kupić nowy, większy dom. Chciałbym, żebyś zamieszkała tam ze mną.- złapał jej rękę. 
-Nie za wcześnie? - speszyła się. 
-Myślę, że nie rozstaniemy się tak szybko. Może nawet nigdy, kto wie? Pragnę tego. Nawet jeśli coś by się stało to i tak muszę mieć większy dom niż to małe mieszkanko w bloku. Przecież kiedyś będę miał rodzinę. 
Wkrótce odbył się ślub Jamesa i Caroline. Zwykłe skromne wesele. Potem mężczyzna wprowadził się do nich. Żyło im się całkiem dobrze. James traktował Morganę jak własną córkę. 


Jak widzicie historia dobiega ku końcowi. Piszcie co sądzicie! 
Pozdrawiam.

piątek, 31 lipca 2015

Rozdział 34

Morganę obudził telefon około 10. Zaspana spojrzała na ekran komórki. Dzwonił jakiś nieznajomy numer, więc szybko się otrząsnęła i odebrała.
-Dzień dobry. Pani Morgana Wrong?- usłyszała poważny, damski głos.
-Tak. O co chodzi?- zapytała zdezorientowana.
-Jestem lekarzem prowadzącym pana Dante'go. Prosił, aby panią powiadomić, że znajduje się w szpitalu. -powiedziała kobieta. Dziewczyna była przerażona. Co się stało?! Chciała dowiedzieć się więcej, ale lekarka powiedziała, że nie może udzielać takich informacji przez telefon. Nastolatka zapytała o adres szpitala, podziękowała, rozłączyła się i wstała, aby zejść na dół. Pobiegła do mamy, która właśnie wychodziła do pracy.
-Mamo, mamo!- krzyknęła.
-Tak?
-Zawieziesz mnie po drodze do szpitala? Dante miał wypadek.
-Przykro mi, kochanie. Niestety szpital nie jest po drodze. -chciała już wychodzić, ale Morgana ją zatrzymała.
-Mamo, proszę. To chyba coś poważnego. Ubiorę się szybko i zaraz przyjdę.- błagała.
-Dobrze, a ja zadzwonię do szefa, że się trochę spóźnię. -wyjęła komórkę.
Osiemnastolatka wróciła do swojego pokoju, wzięła to, co miała pod ręką, ubrała się i zbiegła do matki.
-Jestem. I co powiedział Twój szef?- powiedziała zdyszana.
-Mam 20 minut, potem muszę pojawić się w pracy. Chodźmy. -rzekła i otworzyła drzwi.
Szybkim krokiem udały się w stronę samochodu. Już po chwili jechały. Caroline jechała dosyć szybko, za szybko jak na teren zabudowany, ale nie miała innego wyjścia. Musiała zawieść córkę na drugi koniec miasta, a potem zdążyć do pracy. I w dodatku miała na to wszystko tylko 20 minut! Nie chciała stracić pracy, ale nie mogła też zostawić tak Morgany. Przycisnęła bardziej gaz. Nastolatka spojrzała na nią i już miała mówić, aby zwolniła, ale opanowała się. Wiedziała, że to jedyny sposób, żeby się wyrobić.
W końcu dojechały. Dziewczyna podziękowała i wysiadła z auta. Weszła do budynku. Od razu poczuła charakterystyczny zapach tego miejsca i aż zrobiło jej się słabo. Nienawidziła szpitali. Wzięła się jednak w garść i zapytała pierwszą spotkaną pielęgniarkę o pokój lekarzy. Gdy ta jej wskazała, od razu ruszyła szybkim krokiem. Prawie biegła. Dotarła. Zapukała i weszła. Od razu zwróciła na nią uwagę niska blondynka.
-Pani Morgana Wrong? - poznała ten głos.
-Tak. Przyszłam do Dante'go. Gdzie jest?
-Chodź, zaprowadzę Cię. - wyszły z pomieszczenia i udały się do sali. W międzyczasie lekarka powiedziała:
-Twój chłopak miał wypadek. Ma kilka złamanych kości, przeżył wstrząs mózgu, ale wszystko po woli wraca do normy. Wpuszczam Cię do niego tylko, dlatego że bardzo prosił. Masz kilka minut. Nie powinnaś tam wchodzić, ale zrobię ten wyjątek. -otworzyła drzwi od pokoju.
Morgana od razu poznała przyjaciela. Miał głowę owiniętą bandażem, rękę i nogę w gipsie.
-Tylko na chwilę i nie męcz go za bardzo. Musi odpoczywać. -upomniała pani doktor, a potem opuściła ich. Dziewczyna zbliżyła się. Wzięła stołek i usiadła przy łóżku.
-Hej. Jak się czujesz?- powiedziała prawie szeptem.
-Morgana... Cześć. Hmm... A jak myślisz? Jestem cały połamany, nie mogę się ruszać, bo wszystko mnie boli. A lekarze mówią, że będzie dobrze. -próbował się podnieść, ale Morgana mu nie pozwoliła.
-Leż. Musisz odpoczywać. Wytłumacz mi, co się stało. Nic nie rozumiem. -pokręciła głową.
-Jechałem do Ciebie. Chciałem zrobić Ci niespodziankę. Niestety z naprzeciwka wyjechał jakiś samochód terenowy, kierowca był chyba pijany. Zderzenie czołowe. Wyleciałem przez przednią szybę. To cud, że jeszcze żyje. Jakaś pani, która przejeżdżała zadzwoniła na pogotowie i policję. No i tak się tu znalazłem. Złamana ręka i noga, wstrząs mózgu, ale żyję. - uśmiechnął się.- Wszystko mnie boli. Mam wiele zadrapań i ran od rozbitego szkła.
-Och, przykro mi.- wzięła jego rękę w swoje dłonie.- Powiedz mi jeszcze jedno. Dlaczego okłamałeś lekarzy, że jestem Twoją dziewczyną?- wkurzyła się.
-Mów ciszej, bo ktoś usłyszy. Inaczej by Cię nie wpuścili. Musiałem to powiedzieć.- wyszeptał. Zapadła cisza. Morgana utkwiła wzrok w ścianie i zamyśliła się. Dante jednak przerwał milczenie.
-A chcesz nią być?
-Co? -oprzytomniała.
-No...Czy chcesz być moją dziewczyną?- spytał speszony.
Zastanowiła się przez chwilę. W sumie to czuła coś do niego. Zawsze było w nim coś, co ją przyciągało. Kiedyś się przecież w nim zakochała. Był dla niej wspaniały, czuły i zawsze jej pomagał. Pomyślała, że może warto spróbować. Może im się uda? Postanowiła zaryzykować. Z Moon'em już dawno się rozstała i nie zamierzała płakać za nim całe życie.
-Tak, chcę zostać Twoją dziewczyną. -uśmiechnęła się.
Od razu się rozweselił. Nareszcie mógł z nią być. Spełniło się jego marzenie. Obiecał sobie, że będzie się starał cały czas, choćby nie wiem co. Da jej odczuć, że jest najważniejsza na świecie i będzie traktował ją jak księżniczkę, tak jak chciał Moon.
Podniósł się pomimo bólu i zakazań Morgany i lekarzy. Przytulił ją i wyszeptał:
-Kocham Cię, księżniczko.
-Ja Ciebie też. -odpowiedziała.
W tej chwili do sali weszła lekarka.
-Musisz już iść, przykro mi.
-Dobrze. Kiedy będzie mógł wyjść ze szpitala?- zapytała wstając.
-No jeszcze trochę będzie musiał zostać. Na obserwacji i dodatkowych badaniach. Musimy się upewnić, że wszystko wróciło do normy.
-Rozumiem. Wpadnę do Ciebie jutro, jeśli mama nie będzie pracować. - zwróciła się do swojego nowego chłopaka.
-Do zobaczenia.- powiedział.
Morgana wyszła z budynku. Teraz zastanawiała się, jak wrócić do domu. Przeszła na przystanek. Na rozkładzie jazdy było napisane, że najbliższy autobus jest dopiero za godzinę. Musiała znaleźć inne wyjście. Wyjęła iPhone'a i przeglądała kontakty. O! Może Adam po nią przyjedzie? Wybrała jego numer.
-Hej, Adaś. Jesteś zajęty?
-O, cześć. Nie, a o co chodzi? -odpowiedział.
-Mam prośbę. Mógłbyś przyjechać po mnie pod szpital? Nie mam jak wrócić do domu, a autobus jest za godzinę. Byłabym wdzięczna.
-No pewnie. Nie ma sprawy, zaraz będę. - rozłączył się.
Uratowana! Jak dobrze, że ma takich przyjaciół. Prawdziwych, którzy pomogą jej w potrzebie, a nie takich jak Teresa, która zerwała przyjaźń z nią, bo podobał jej się ten sam chłopak.
Kilka minut potem pod szpitalem pojawił się Adam. Dziewczyna wsiadła i przywitała go jeszcze raz.
-Co się właściwie stało, że byłaś w szpitalu? -zapytał jadąc.
-Pamiętasz Dante'go?
-No pewnie, a co mam nie pamiętać. Spoko typ. Można się z nim dogadać, czasem nawet z nim piszę, jak pokłócę się z Viki. Daje mi dobre rady i dzięki nim szybko się z nią godzę. Powinnaś z nim być. Wiele razy pisał mi, że szaleje za Tobą. -zaśmiał się.
-No właśnie tak się składa, że przed chwilą mnie o to poprosił i zgodziłam się. -również się zaśmiała.
-No to gratulację i szczęścia życzę. No ale wyjaśnisz mi co się stało?
-Miał wypadek samochodowy, zderzenie. Wstrząs mózgu, złamane kończyny, wiele ran i zadrapań, ale już dochodzi do siebie. Za kilka dni powinni go wypuścić.
W tej chwili dotarli do domu dziewczyny. Cmoknęła Adama w policzek, podziękowała i wysiadła. Wróciła do domu, rozłożyła się na kanapie i usiłowała zasnąć, ale nie udało jej się. Włączyła telewizor. Akurat szły wiadomości o tym wypadku. Okazało się, że winowajca miał dwa promile alkoholu we krwi i zasnął za kierownicą. Pokazywali zdjęcia samochodu Dante'go. Nadawał się już tylko na złom. Biedny Dante. Jest cały połamany i w dodatku musi kupić nowy samochód.
Nagle Morgana usłyszała dźwięk dzwonka. Poszła otworzyć. Przed nią stała rozwścieczona Victoria, która się na nią rzuciła.
-Jak śmiesz? Taka z Ciebie przyjaciółka? -szturchnęła ją.
-Spokojnie, Victoria. O co Ci chodzi? - złapała jej ręce.
-Jeszcze się pytasz?! Jakim prawem podrywasz mojego chłopaka?! Co Ty sobie wyobrażasz?! Słyszałam, że masz swojego, więc nim się zajmij, a nie moim! -krzyczała i próbowała się wyrwać.
-Viki! Uspokój się. Nikogo nie podrywałam, a w szczególności Twojego chłopaka!- zauważyła, że z tyłu stoi Adam. - Wejdźcie i wszystko wyjaśnimy.
Przeszli do kuchni i zaczęli rozmawiać.
-Dlaczego się z nim umawiasz i go całujesz? -zapytała z groźną miną rudowłosa Victoria.
-Haha! Kiedy się z nim umówiłam? Kiedy go pocałowałam? -zaczęła się śmiać, ale po chwili się opanowała.
-Dzisiaj. Powiedział mi, że dziś się z nim spotkałaś, a na koniec pożegnałaś go buziakiem! Co to ma znaczyć?
-Pozwól, że Ci wyjaśnię, bo źle go zrozumiałaś. Byłam w szpitalu u Dante'go, bo miał wypadek. Moja mama była w pracy, a autobus był dopiero za godzinę. Zadzwoniłam do Adasia i poprosiłam, żeby mnie odwiózł do domu. Na koniec w podziękowaniu cmoknęłam go w policzek. To nic nie znaczyło, zwykłe przyjacielskie pożegnanie. Nic więcej.
Dziewczyna przez chwilę nic nie mówiła, a potem wstała i podeszła do Morgany.
-Przepraszam, słonko. Źle go zrozumiałam i przez to te nieporozumienie. Wybaczysz mi? -przytuliła ją.
-Oczywiście, ale pamiętaj na przyszłość,żeby nie oskarżać kogoś bez dowodów.
Potem jeszcze chwilę rozmawiali o wypadku i nowym związku Morgany. Następnie jej przyjaciele opuścili dom, a ona wróciła do oglądania telewizji.


Jak Wam się podoba? Co myślicie? Piszcie na asku (KLIK) lub na Facebooku (KLIK).
Pozdrawiam!    
 

wtorek, 28 lipca 2015

Rozdział 33

KILKA TYGODNI PÓŹNIEJ
Niedługo zacznie się rok szkolny. Morgana wybrała się na szkolne zakupy. Musiała kupić podręczniki i zeszyty do klasy 3 liceum. Wstała około 8 rano i szybko przygotowała się do wyjścia. Miała tylko kilka godzin, bo potem razem z matką i Jamesem zaplanowali spotkanie. Mężczyzna miał jakąś niespodziankę.
Najpierw odwiedziła księgarnię i kupiła wszystkie potrzebne książki. Następnie wstąpiła do kilku sklepów, gdzie wybrała zeszyty, plecak, buty i wszystkie potrzebne akcesoria. Potem wróciła do domu, wyprowadziła na spacer swojego pieska. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że nie ma go gdzie zostawić. Pomyślała o Tatianie. Spakowała Czikiego i poszła pod dom znajomej. Na szczęście dziś nie pracowała. 
-Cześć, Tatiana. Mam prośbę. Zaopiekujesz się moim pieskiem przez kilka godzin? 
-Och, hej. Oczywiście. Jaki słodziak! -ucieszyła się. 
Morgana dała jej zwierzaka i jego rzeczy, po czym wróciła do siebie. Nałożyła sukienkę i wysokie szpilki oraz zrobiła ładny makijaż. Zeszła na dół i bardzo się zdziwiła. Caroline stała w normalnych, codziennych ubraniach. 
-Mamo, dlaczego się nie szykujesz? Lada chwila przyjedzie James! 
-Kochanie, przecież jestem przygotowana. Coś nie tak? -obejrzała swój strój. 
-Mamo... Znasz go. Pewnie zabierze nas do jakiejś restauracji albo teatru, a nie do zwykłego parku. Przebieraj się, ale już! 
Zaprowadziła matkę do jej pokoju, przegrzebała szafę i wybrała sukienkę oraz dodatki. 
-Nałóż to. -podała jej ubranie. 
Caroline niechętnie się zgodziła i zniknęła za drzwiami łazienki. W tej chwili nastolatka usłyszała dzwonek do drzwi. Poszła, aby otworzyć. Okazało się, że to oczekiwany gość. 
-Witaj. - powiedział z wielkim uśmiechem i pocałował dłoń dziewczyny. 
-Dzień dobry. Proszę wejść. -zarumieniła się. Był taki pociągający. Gdyby był młodszy i nie miał jakichś zamiarów wobec jej matki to z całą pewnością mogłaby się z nim spotykać. 
Kiedy znaleźli się w kuchni Morgana wskazała, żeby usiadł i poinformowała go, że Caroline się jeszcze przebiera. Po chwili ciszy powiedział: 
-Pięknie wyglądasz. Jesteś bardzo podobna do matki. 
-Dz-dziękuję.- wydusiła z siebie.- Wiele osób mi to mówi. 
Przy nim była taka spięta, nie wiedziała dlaczego. Pewnie dlatego, że chciała zawsze dobrze się przed nim zaprezentować. W tej chwili w pomieszczeniu pojawiła się matka nastolatki. Mężczyzna wstał. 
-Wow, przepięknie. -pocałował ją w policzek. 
-Och, dziękuję. -zaśmiała się. 
Chwilę potem byli już w samochodzie. 
-Gdzie nas zabierasz?- zapytała Caroline. 
-Niespodzianka.
Jechali w ciszy. Droga zdawała się być bardzo długa, więc Morgana postanowiła jakoś umilić podróż rozmową. 
-Mam do Was pytanie. -zaczęła. -Jesteście razem? 
Zapadła jeszcze większa cisza. Oboje nie wiedzieli, co odpowiedzieć. W końcu James postanowił wziąć to na siebie i przemówił. 
-Jeśli chodzi Ci o to, czy jesteśmy parą to tak. Już od dłuższego czasu.- spojrzał na Morganę przy pomocy lusterka.
-Mamo! Dlaczego mi nie powiedziałaś? -oburzyła się. 
-Wybacz, kochanie. Myślałam, że się domyślisz. 
Resztę drogi rozmawiali o muzyce i kinie. Wkrótce dotarli do celu. Im oczom ukazała się wielka restauracja. Weszli do środka i usiedli przy zamówionym stoliku. Zamówili danie dnia, czyli pyszne krewetki w sosie. Każdemu bardzo smakowało. Potem napili się szampana i rozmawiali. James podejrzanie co chwila spoglądał na zegarek. Kiedy wybiła 17.00 spojrzał na orkiestrę, która dawała występ na scenie. Po chwili dwóch skrzypków podeszło do ich stolika, wszyscy wyszli z sali, a światło przyciemniało. Było bardzo romantycznie. Osiemnastolatka poczuła się niezręcznie siedząc przy nich, bowiem nie chciała im przeszkadzać. Postanowiła ich opuścić przynajmniej na chwilę. 
-Ymm...Przepraszam, muszę iść do toalety. -skrzywiła się i wstała, jednak James chwycił ją za rękę. 
-Chcę, żebyś tu z nami była w tym momencie. 
Zniesmaczona usiadła. Jeszcze przez kilka minut wsłuchiwali się w piękną muzykę, po czym mężczyzna dał znak, żeby przerwali. Wziął w swoje ręce dłoń Caroline, a potem podniósł się. 
-Caroline, kochanie. 
-Tak, słucham Cię. -powiedziała zdezorientowana. 
-Caroline... -ukląkł przed nią i puścił jej dłoń. Z kieszeni marynarki wyjął czerwone pudełeczko i otworzył je.- Czy zechciałabyś zostać moją żoną? 
Kobieta zakryła twarz dłońmi i wyszeptała: ,,O mój Boże...". Spojrzała na córkę. Ta, ze łzami w oczach pokiwała głową. 
-Oczywiście, że tak. - z jej oczu poleciały łzy. James wyjął pierścionek z pudełka i włożył go na palec swojej ukochanej, po czym wstał i uściskał nową narzeczoną. -Kocham Cię. -powiedział. 
-Ja Ciebie też. -odpowiedziała. 
-Gratuluję. -powiedziała przez łzy Morgana. 
Po wyjściu z restauracji udali się nad jezioro. Akurat zachodziło słońce. 
-Zostawię Was samych.-powiedziała nastolatka. 
-Zostań. -powiedzieli chórem. 
-Nie, naprawdę nie chcę Wam przeszkadzać. Przejdę się i za godzinę wrócę. 
Odeszła kilka metrów i wyciągnęła z torebki telefon. Wybrała numer Dante'go. Kiedy odebrał powiedziała:
-Cześć. Co słychać? 
-O, hej. Nic ciekawego, siedzę z Fabianem i gramy na kompie, a co u Ciebie?- zapytał radośnie. 
-Spaceruję wokół jeziora. Niedawno byłam w restauracji, gdzie James oświadczył się mamie. 
-To gratulację. Może wpadnę jutro do Ciebie? 
-Dobry pomysł.- zaśmiała się. 
-Sam czy z Black Roses? -zapytał.
-Może weź ich ze sobą. Dawno się nie widzieliśmy. 
Pogadali jeszcze chwile o Czikim, a potem skończyli rozmowę. Wtedy Morgana zauważyła, że kiedy rozmawiała z Dante dzwonił do niej... Moon! Szybko oddzwoniła. 
-Hej! Co się stało, że dzwonisz? -mówiła bardzo szybko. 
-Cześć. Pomyślałem o Tobie i zadzwoniłem, żeby sprawdzić jak się masz.
-U mnie wszystko dobrze, ale lepiej mów co u Ciebie?- była ucieszona tym telefonem. 
-Trzymam się jakoś. Przepraszam, ale muszę już kończyć. Na razie. -rozłączył się. 
-Co? Halo! Halo! Moon... -zasmuciła się. Schowała telefon i popatrzyła na wodę. Usiadła na pobliskiej ławce i zaczęła rozmyślać. 
Dlaczego się tak szybko rozłączył? Może odzyskają kontakt, skoro do niej zadzwonił? Może nie wszystko stracone? Myślała długo, ale w końcu doszła do wniosku, że nic z tego nie będzie. Ich historia dobiegła końcowi i nie ma odwrotu. Nie wierzyła, że zdołają to naprawić, a szczególnie na odległość. Wpatrywała się w wodę, gdy nagle zadzwonił jej telefon. Odebrała. 
-No gdzie Ty jesteś? Już dawno minęła godzina. Miałaś wrócić.- powiedziała Caroline. 
-Ach, przepraszam. Nie zauważyłam. Już idę. -zakończyła połączenie. Wstała i szybkim krokiem poszła w stronę matki i Jamesa. Wrócili do domu, a Morgana poszła po swojego pieska do Tatiany.
Następnego dnia dziewczynę odwiedziło Black Roses. Morgana dowiedziała się, że Ellen umawia się z Jeffem, Fabian też znalazł dziewczynę, a o względy Dagmary zabiegał pewien chłopak. 
Niestety było to ich ostatnie spotkanie, gdyż postanowili, że teraz wchodzą w dorosłe życie i nie będą mieli czasu na spotkania. Black Roses zostało rozwiązane. Obiecali sobie, że o sobie nie zapomną i będą się kontaktować. Potem opuścili dom Morgany.
Od tego czasu dziewczyna bardzo zbliżyła się do Dante'go. Codziennie pisali lub rozmawiali przez telefon. Chłopak często przyjeżdżał do Morgany i zabierał ją w różne miejsca. Pewnego dnia stało się najgorsze. Podczas podróży do domu dziewczyny Dante miał wypadek.

poniedziałek, 27 lipca 2015

Rozdział 32

Przez kilka kolejnych dni Morgana opiekowała się pieskiem Tatiany. Bardzo polubiła tą małą, puchatą, radosną kuleczkę. Wychodziła z nią na spacery, bawiła się. Czasem Pucia uciekała ze swojego domu i przychodziła pod drzwi dziewczyny. Wtedy Morgana nie wiedząc, co ma robić brała ją do siebie i informowała nową znajomą o tym.
Pewnego dnia nie wiadomo skąd Pucia złapała kleszcza. na początku nikt go nie zauważył, a kiedy zabrano ją do weterynarza okazało się, że już jest za późno i pieskowi zostało tylko kilka dni życia. Nie dało się już nic zrobić. Obie dziewczyny były załamane.
Po około tygodniu suczka zdechła. Tatiana aż rozpłakała się z tego powodu. Morganie także było przykro. Niedługo po tym zapragnęła mieć własnego psa.
-Mamo...
-Słucham Cię. - Caroline odwróciła się i spojrzała na córkę.
-Mam do Ciebie prośbę.
-Tak?
-Chciałabym mieć psa. Kupimy?- popatrzyła na matkę oczami małego dziecka.
-Przykro mi, kochanie. Jak na razie jestem bardzo zajęta pracą, a nie mamy też zbyt wiele pieniędzy, żeby kupować zwierzaki.
-Rozumiem. -odeszła smutna.
Kontakt Morgany z Tatianą urwał się. Dziewczyny nie miały czasu się spotykać. Wcześniej także ograniczały się do szybkich rozmów na temat Puci. Teraz nie rozmawiały wcale.
Pewnego dnia do dziewczyny zadzwonił Dante.
-Cześć, słońce. Co u Ciebie?- zapytał.
-Hej. Rozmyślam sobie.- odpowiedziała.
-O czym?
-Wiesz... Ostatnio poznałam pewną dziewczynę. Kupiła dom, w którym kiedyś mieszkałam. Miała bardzo fajnego pieska. Opiekowałam się nim kiedy ona była w pracy, ale zdechł. Polubiłam go. Pytałam mamy, czy kupimy sobie takiego zwierzaczka, ale nie mamy na razie środków. -zasmuciła się.
-Och, przykro mi. Ymmm... Mam pomysł. Możemy się spotkać za kilka dni?
-No pewnie. Przyjeżdżaj kiedy chcesz.
-To cześć. - rozłączył się.
Osiemnastolatka ciągle zastanawiała się jaki pomysł mógł mieć Dante. W końcu nadszedł dzień spotkania. O godzinie 10.00 na podwórko wjechał samochód chłopaka. Wysiadł z niego uśmiechnięty i przywitał buziakiem w policzek Morganę. Po chwili powiedział:
-Mam coś dla Ciebie.
Wrócił do auta i z tylnego siedzenia wyciągną coś jakby klatkę. Okazało się, że to transporter dla zwierząt. Nie pokazał jej, co się w nim znajdowało, ale poprosił o wejście do domu. Tak też zrobili. Od razu udali się do pokoju nastolatki. Morgana zeszła na dół, aby zrobić herbatę. Kiedy wróciła ujrzała na środku pokoju małą, białą kulkę, która radośnie szczekała. Odstawiła napoje na biurko i spojrzała na Date'go.
-Co to? -zdziwiła się.
-Szczeniak. -zaśmiał się.
-Ale jak to? - nie mogła uwierzyć.
-Mówiłaś, że pragniesz mieć psa, więc Ci go kupiłem. Jest jeszcze mały, urodził się kilka tygodni temu. Słodziutki, prawda?
-Cudowny. Jaka to rasa? - piesek podbiegł do dziewczyny i ukazał jej swoje czarne ślepka. Był taki uroczy.
-Maltańczyk. Podoba Ci się?- wstał.
-Tak, dziękuję bardzo. - przytuliła go. Następnie wzięła szczeniaczka na ręce i cieszyła się nim jak mała dziewczynka. Potem poszła pochwalić się nim Caroline, która nie miała nic przeciwko, żeby z nimi został. Morgana nazwała go Cziki.

Spędzała z nim każdą wolną chwilę. Opiekowała się nim jak dzieckiem. Kupiła mu smycz, posłanie, karmę i różne zabawki. Widać było, że Cziki też dobrze się czuje w tej rodzinie. 
Dzięki temu Dante i Morgana bardzo się zbliżyli. Chłopak przyjeżdżał aby odwiedzić szczeniaka, ale w rzeczywistości był to tylko pretekst. 


Taki krótki rozdział. Zapraszam :)

sobota, 25 lipca 2015

Rozdział 31

Rano pierwsza wstała Dagmara i obudziła wszystkich. Wspólnie zjedli śniadanie, przygotowane wcześniej przez Caroline. Porozmawiali jeszcze trochę, a potem postanowili wracać. Wyszli na podwórko i zaczęli się żegnać. Najpierw do Morgany podeszła Daga, mocno ją uścisnęła i wsiadła do auta. Następny był Fabian. Ku zdziwieniu dziewczyny on także ją przytulił. Przyszła kolej na Ellen. Przytulając Morganę szepnęła jej na ucho:
-Pozdrów Jeff'a.
Kiedy wszyscy siedzieli w samochodzie Dante podszedł do nastolatki i przytulił ją tak, że na moment zabrakło jej tchu. Mimo tego uśmiechnęła się i odprowadziła chłopaka do pojazdu. Pomachała im, a następnie odjechali.
Dziewczyna wróciła do domu. Posprzątała naczynia po śniadaniu i poszła pooglądać telewizję. Zastanawiała się, co będzie teraz robiła. Na pewno jeszcze nie raz spotka się z przyjaciółmi, ale nie nastąpi to tak szybko. Wtedy znowu przypomniała sobie o Moonie. Przez ten czas, kiedy bawiła się ze znajomymi ani razu o nim nie pomyślała. Nie mogła w to uwierzyć. Jeszcze niedawno cierpiała na depresję po jego odejściu, a teraz nawet o nim nie myśli? Dziwne.
W telewizji właśnie szedł jej ulubiony film. Obejrzała go do połowy, a potem zasnęła. Miała okropny sen. Śniło jej się, że Black Roses mieli wypadek. Obudziła się spocona, a jej serce biło nienaturalnie szybko. Rozejrzała się po pokoju próbując się uspokoić. Wtedy do pokoju weszła Caroline.
-Spałaś? -zapytała.
-Tak, zdrzemnęłam się. -odpowiedziała.
-Dlaczego jesteś taka przestraszona? -zaniepokoiła się matka.
-Zły sen.
-W porządku. Jutro możemy jechać po nowy telefon dla Ciebie. Co Ty na to?- usiadła obok.
-Oczywiście, super. Wybacz, ale chciałabym przejść się na spacer. -zamyśliła się.
-Już ciemno. Nie boisz się? -zaśmiała się Caroline.
-Nie. -uśmiechnęła się sztucznie.- Niedługo wrócę. Muszę przemyśleć kilka spraw w samotności.
Wstała i przeciągnęła się. Pobiegła szybko do pokoju, aby założyć dłuższe spodnie i wyszła z domu. Poszła w stronę domu, w którym mieszkał jej ojciec. Zastanawiała się czy jeszcze tam przebywa. Gdy wreszcie dotarła coś podkusiło ją, żeby zapukać. Zrobiła to. Otworzyła jej jakaś kobieta, około trzydziestki. Była wysoką blondynką o ciemnych oczach. Morgana nigdy wcześniej jej nie widziała. Wydawała się sympatyczna.
-Dobry wieczór. Jest może David Wrong? -zapytała nieśmiało.
-Dobry wieczór.- uśmiechnęła się.- Nie ma tu nikogo takiego. Słyszałam, że mieszkał tu zanim się wprowadziłam, ale zabrano mu ten dom, gdyż nie płacił rachunków.
-Ach, tak. Ja także tu mieszkałam. Jestem jego córką. To znaczy... Nieważne. Chciałam tylko sprawdzić, czy nadal tu mieszka. -zwiesiła głowę.
-Coś się stało? -zmartwiła się.
-Nie, wszystko w porządku. Och, przepraszam. Zapomniałam się przedstawić. Mam na imię Morgana.- wyciągnęła rękę.
-Tatiana, miło mi. -uścisnęła jej dłoń. -Może chciałabyś odwiedzić mnie kiedyś i obejrzeć stary dom?
-Tak, bardzo chętnie. Jeśli nie sprawi to pani kłopotu. -ucieszyła się.
-Nie ma sprawy. Przyjdź kiedy chcesz. Prawie zawsze jestem w domu, trudno trafić na moment kiedy mnie nie ma.
-Dobrze, dziękuję. Do widzenia.
-Do widzenia. -odpowiedziała.
Dziewczyna wróciła do domu i poszła się umyć. Następnie udała się do łóżka i zasnęła, bo musiała rano wstać.
Obudziła ją mama.
-Jeśli chcesz ten telefon to wstawaj!
Dziewczyna szybko podniosła się i zaspana weszła do łazienki. Obmyła twarz, zrobiła makijaż, a następnie się ubrała. Zeszła na dół i powiadomiła mamę, że jest gotowa. Wsiadły do samochodu i pojechały do miasta. Zatrzymały się przy sklepie. Morgana wybrała iPhone'a 5s. Bardzo lubiła te telefony, bo uważała, że są naprawdę dobre. Potem wstąpiły do kawiarenki i wypiły herbatę oraz zjadły ciasto. W międzyczasie Morgana opowiedziała o wczorajszym spotkaniu z panią Tatianą. Caroline zaproponowała, żeby kiedyś także przyszła do nich. Następnie wróciły do domu. Osiemnastolatka powiedziała, że dzisiaj ona zrobi obiad. Upiekła kurczaka i ziemniaki, a do tego zrobiła surówkę z marchewki i jabłka. Jej matka zaprosiła Jamesa. Dziewczyna chętnie przystała na tę propozycję, ponieważ polubiła przyjaciela matki.
Pół godziny później pojawił się w ich domu. Zjedli obiad i długo siedzieli rozmawiając. Potem James musiał jechać do pracy, Caroline tak samo. Morgana została sama. Posprzątała naczynia i usiadła nie mając co robić. Przypomniała sobie o Tatianie. Postanowiła ją odwiedzić. Wyszła i szybkim krokiem dotarła do dawnego domu. Zadzwoniła dzwonkiem do drzwi.
-Witaj, Morgana. -uśmiechnęła się. -Właśnie o Tobie pomyślałam. Proszę, wejdź.
-Dzień dobry. - powiedziała nastolatka pokonując próg domu.
Kobieta wskazała kuchnię, chociaż Morgana doskonale wiedziała gdzie iść. Usiadły, a Tatiana zaparzyła wodę.
-Kawę czy herbatę? -zapytała.
-Kawę poproszę. -odpowiedziała. Kobieta spojrzała się na nią zdziwiona.- Coś nie tak?
-Pijesz kawę w tak młodym wieku?
-Młodym? Mam osiemnaście lat.- zaśmiała się.
-Naprawdę? -była zszokowana. -Wyglądasz na szesnaście, może siedemnaście.
-Taa...- wkurzyła się. Nie lubiła jak ktoś mówił, że wygląda na mniej lat niż ma, ale postanowiła się uspokoić.
-Ja mam dwadzieścia dwa.
Wow! Wyglądała na trzydzieści, a w rzeczywistości była tylko o 4 lata starsza.
-Nie chcę być niemiła, ale wygląda pani na trochę więcej.
-Jaka pani? Jestem niewiele starsza. Mów mi po prostu Tatiana. Wiem, że wyglądam na więcej, ale przeszłam przez wiele chorób i to dlatego.
-Przykro mi.
Potem obeszły cały dom. W sypialni Morgana zauważyła małego pieska, leżącego na podłodze. Kiedy podeszłą bliżej pies podniósł się i ukazał swoje wielkie czarne oczy.
-Jaki przesłodki. -zachwyciła się.
-Wabi się Pucia, to york.
-Urocza. - Morgana wzięła suczkę na ręce. Ta polizała ją radośnie po policzku. Obie dziewczyny zaśmiały się.
Dziewczyna postanowiła wracać. Na koniec zaprosiła Tatianę do siebie i wyszła.
Kilka dni później przyszła. Wpadła tylko na chwilę, ale zdążyła zapoznać się z Caroline i wypić herbatę.
-Morgana, mam do Ciebie ogromną prośbę. Pamiętasz Pucię? Mam dziś rozmowę o pracę i nie chcę zostawiać jej samej w domu. Mogłabyś pójść tam i trochę z nią posiedzieć? -zapytała na koniec.
-Oczywiście, ale wolę zabrać ją do siebie. Mimo, że znam Twój dom, ale tak będzie mi lepiej.
-Dobrze. Dziękuję bardzo. Idę jeszcze na chwilę do mieszkania, więc chodź ze mną. Dam Ci jej karmę i smycz, w razie gdyby chciała wyjść na dwór.
Poszły. Osiemnastolatka zabrała pieska, karmę, smycz i kilka zabawek. Bardzo polubiła małą psinkę. Zabrała ją na spacer, pobawiła się z nią. Widać było, że Pucia również obdarzyła ją sympatią.
Około dwóch godzin później wróciła Tatiana. Ucieszona poinformowała Morganę, ze dostała tę pracę i że od dziś będzie mogła spędzać więcej czasu z jej psem. Dziewczyna także się ucieszyła. Nowa znajoma zabrała psa i wszystkie rzeczy, pożegnała się i opuściła dom.