Morganę obudził telefon około 10. Zaspana spojrzała na ekran komórki. Dzwonił jakiś nieznajomy numer, więc szybko się otrząsnęła i odebrała.
-Dzień dobry. Pani Morgana Wrong?- usłyszała poważny, damski głos.
-Tak. O co chodzi?- zapytała zdezorientowana.
-Jestem lekarzem prowadzącym pana Dante'go. Prosił, aby panią powiadomić, że znajduje się w szpitalu. -powiedziała kobieta. Dziewczyna była przerażona. Co się stało?! Chciała dowiedzieć się więcej, ale lekarka powiedziała, że nie może udzielać takich informacji przez telefon. Nastolatka zapytała o adres szpitala, podziękowała, rozłączyła się i wstała, aby zejść na dół. Pobiegła do mamy, która właśnie wychodziła do pracy.
-Mamo, mamo!- krzyknęła.
-Tak?
-Zawieziesz mnie po drodze do szpitala? Dante miał wypadek.
-Przykro mi, kochanie. Niestety szpital nie jest po drodze. -chciała już wychodzić, ale Morgana ją zatrzymała.
-Mamo, proszę. To chyba coś poważnego. Ubiorę się szybko i zaraz przyjdę.- błagała.
-Dobrze, a ja zadzwonię do szefa, że się trochę spóźnię. -wyjęła komórkę.
Osiemnastolatka wróciła do swojego pokoju, wzięła to, co miała pod ręką, ubrała się i zbiegła do matki.
-Jestem. I co powiedział Twój szef?- powiedziała zdyszana.
-Mam 20 minut, potem muszę pojawić się w pracy. Chodźmy. -rzekła i otworzyła drzwi.
Szybkim krokiem udały się w stronę samochodu. Już po chwili jechały. Caroline jechała dosyć szybko, za szybko jak na teren zabudowany, ale nie miała innego wyjścia. Musiała zawieść córkę na drugi koniec miasta, a potem zdążyć do pracy. I w dodatku miała na to wszystko tylko 20 minut! Nie chciała stracić pracy, ale nie mogła też zostawić tak Morgany. Przycisnęła bardziej gaz. Nastolatka spojrzała na nią i już miała mówić, aby zwolniła, ale opanowała się. Wiedziała, że to jedyny sposób, żeby się wyrobić.
W końcu dojechały. Dziewczyna podziękowała i wysiadła z auta. Weszła do budynku. Od razu poczuła charakterystyczny zapach tego miejsca i aż zrobiło jej się słabo. Nienawidziła szpitali. Wzięła się jednak w garść i zapytała pierwszą spotkaną pielęgniarkę o pokój lekarzy. Gdy ta jej wskazała, od razu ruszyła szybkim krokiem. Prawie biegła. Dotarła. Zapukała i weszła. Od razu zwróciła na nią uwagę niska blondynka.
-Pani Morgana Wrong? - poznała ten głos.
-Tak. Przyszłam do Dante'go. Gdzie jest?
-Chodź, zaprowadzę Cię. - wyszły z pomieszczenia i udały się do sali. W międzyczasie lekarka powiedziała:
-Twój chłopak miał wypadek. Ma kilka złamanych kości, przeżył wstrząs mózgu, ale wszystko po woli wraca do normy. Wpuszczam Cię do niego tylko, dlatego że bardzo prosił. Masz kilka minut. Nie powinnaś tam wchodzić, ale zrobię ten wyjątek. -otworzyła drzwi od pokoju.
Morgana od razu poznała przyjaciela. Miał głowę owiniętą bandażem, rękę i nogę w gipsie.
-Tylko na chwilę i nie męcz go za bardzo. Musi odpoczywać. -upomniała pani doktor, a potem opuściła ich. Dziewczyna zbliżyła się. Wzięła stołek i usiadła przy łóżku.
-Hej. Jak się czujesz?- powiedziała prawie szeptem.
-Morgana... Cześć. Hmm... A jak myślisz? Jestem cały połamany, nie mogę się ruszać, bo wszystko mnie boli. A lekarze mówią, że będzie dobrze. -próbował się podnieść, ale Morgana mu nie pozwoliła.
-Leż. Musisz odpoczywać. Wytłumacz mi, co się stało. Nic nie rozumiem. -pokręciła głową.
-Jechałem do Ciebie. Chciałem zrobić Ci niespodziankę. Niestety z naprzeciwka wyjechał jakiś samochód terenowy, kierowca był chyba pijany. Zderzenie czołowe. Wyleciałem przez przednią szybę. To cud, że jeszcze żyje. Jakaś pani, która przejeżdżała zadzwoniła na pogotowie i policję. No i tak się tu znalazłem. Złamana ręka i noga, wstrząs mózgu, ale żyję. - uśmiechnął się.- Wszystko mnie boli. Mam wiele zadrapań i ran od rozbitego szkła.
-Och, przykro mi.- wzięła jego rękę w swoje dłonie.- Powiedz mi jeszcze jedno. Dlaczego okłamałeś lekarzy, że jestem Twoją dziewczyną?- wkurzyła się.
-Mów ciszej, bo ktoś usłyszy. Inaczej by Cię nie wpuścili. Musiałem to powiedzieć.- wyszeptał. Zapadła cisza. Morgana utkwiła wzrok w ścianie i zamyśliła się. Dante jednak przerwał milczenie.
-A chcesz nią być?
-Co? -oprzytomniała.
-No...Czy chcesz być moją dziewczyną?- spytał speszony.
Zastanowiła się przez chwilę. W sumie to czuła coś do niego. Zawsze było w nim coś, co ją przyciągało. Kiedyś się przecież w nim zakochała. Był dla niej wspaniały, czuły i zawsze jej pomagał. Pomyślała, że może warto spróbować. Może im się uda? Postanowiła zaryzykować. Z Moon'em już dawno się rozstała i nie zamierzała płakać za nim całe życie.
-Tak, chcę zostać Twoją dziewczyną. -uśmiechnęła się.
Od razu się rozweselił. Nareszcie mógł z nią być. Spełniło się jego marzenie. Obiecał sobie, że będzie się starał cały czas, choćby nie wiem co. Da jej odczuć, że jest najważniejsza na świecie i będzie traktował ją jak księżniczkę, tak jak chciał Moon.
Podniósł się pomimo bólu i zakazań Morgany i lekarzy. Przytulił ją i wyszeptał:
-Kocham Cię, księżniczko.
-Ja Ciebie też. -odpowiedziała.
W tej chwili do sali weszła lekarka.
-Musisz już iść, przykro mi.
-Dobrze. Kiedy będzie mógł wyjść ze szpitala?- zapytała wstając.
-No jeszcze trochę będzie musiał zostać. Na obserwacji i dodatkowych badaniach. Musimy się upewnić, że wszystko wróciło do normy.
-Rozumiem. Wpadnę do Ciebie jutro, jeśli mama nie będzie pracować. - zwróciła się do swojego nowego chłopaka.
-Do zobaczenia.- powiedział.
Morgana wyszła z budynku. Teraz zastanawiała się, jak wrócić do domu. Przeszła na przystanek. Na rozkładzie jazdy było napisane, że najbliższy autobus jest dopiero za godzinę. Musiała znaleźć inne wyjście. Wyjęła iPhone'a i przeglądała kontakty. O! Może Adam po nią przyjedzie? Wybrała jego numer.
-Hej, Adaś. Jesteś zajęty?
-O, cześć. Nie, a o co chodzi? -odpowiedział.
-Mam prośbę. Mógłbyś przyjechać po mnie pod szpital? Nie mam jak wrócić do domu, a autobus jest za godzinę. Byłabym wdzięczna.
-No pewnie. Nie ma sprawy, zaraz będę. - rozłączył się.
Uratowana! Jak dobrze, że ma takich przyjaciół. Prawdziwych, którzy pomogą jej w potrzebie, a nie takich jak Teresa, która zerwała przyjaźń z nią, bo podobał jej się ten sam chłopak.
Kilka minut potem pod szpitalem pojawił się Adam. Dziewczyna wsiadła i przywitała go jeszcze raz.
-Co się właściwie stało, że byłaś w szpitalu? -zapytał jadąc.
-Pamiętasz Dante'go?
-No pewnie, a co mam nie pamiętać. Spoko typ. Można się z nim dogadać, czasem nawet z nim piszę, jak pokłócę się z Viki. Daje mi dobre rady i dzięki nim szybko się z nią godzę. Powinnaś z nim być. Wiele razy pisał mi, że szaleje za Tobą. -zaśmiał się.
-No właśnie tak się składa, że przed chwilą mnie o to poprosił i zgodziłam się. -również się zaśmiała.
-No to gratulację i szczęścia życzę. No ale wyjaśnisz mi co się stało?
-Miał wypadek samochodowy, zderzenie. Wstrząs mózgu, złamane kończyny, wiele ran i zadrapań, ale już dochodzi do siebie. Za kilka dni powinni go wypuścić.
W tej chwili dotarli do domu dziewczyny. Cmoknęła Adama w policzek, podziękowała i wysiadła. Wróciła do domu, rozłożyła się na kanapie i usiłowała zasnąć, ale nie udało jej się. Włączyła telewizor. Akurat szły wiadomości o tym wypadku. Okazało się, że winowajca miał dwa promile alkoholu we krwi i zasnął za kierownicą. Pokazywali zdjęcia samochodu Dante'go. Nadawał się już tylko na złom. Biedny Dante. Jest cały połamany i w dodatku musi kupić nowy samochód.
Nagle Morgana usłyszała dźwięk dzwonka. Poszła otworzyć. Przed nią stała rozwścieczona Victoria, która się na nią rzuciła.
-Jak śmiesz? Taka z Ciebie przyjaciółka? -szturchnęła ją.
-Spokojnie, Victoria. O co Ci chodzi? - złapała jej ręce.
-Jeszcze się pytasz?! Jakim prawem podrywasz mojego chłopaka?! Co Ty sobie wyobrażasz?! Słyszałam, że masz swojego, więc nim się zajmij, a nie moim! -krzyczała i próbowała się wyrwać.
-Viki! Uspokój się. Nikogo nie podrywałam, a w szczególności Twojego chłopaka!- zauważyła, że z tyłu stoi Adam. - Wejdźcie i wszystko wyjaśnimy.
Przeszli do kuchni i zaczęli rozmawiać.
-Dlaczego się z nim umawiasz i go całujesz? -zapytała z groźną miną rudowłosa Victoria.
-Haha! Kiedy się z nim umówiłam? Kiedy go pocałowałam? -zaczęła się śmiać, ale po chwili się opanowała.
-Dzisiaj. Powiedział mi, że dziś się z nim spotkałaś, a na koniec pożegnałaś go buziakiem! Co to ma znaczyć?
-Pozwól, że Ci wyjaśnię, bo źle go zrozumiałaś. Byłam w szpitalu u Dante'go, bo miał wypadek. Moja mama była w pracy, a autobus był dopiero za godzinę. Zadzwoniłam do Adasia i poprosiłam, żeby mnie odwiózł do domu. Na koniec w podziękowaniu cmoknęłam go w policzek. To nic nie znaczyło, zwykłe przyjacielskie pożegnanie. Nic więcej.
Dziewczyna przez chwilę nic nie mówiła, a potem wstała i podeszła do Morgany.
-Przepraszam, słonko. Źle go zrozumiałam i przez to te nieporozumienie. Wybaczysz mi? -przytuliła ją.
-Oczywiście, ale pamiętaj na przyszłość,żeby nie oskarżać kogoś bez dowodów.
Potem jeszcze chwilę rozmawiali o wypadku i nowym związku Morgany. Następnie jej przyjaciele opuścili dom, a ona wróciła do oglądania telewizji.
Jak Wam się podoba? Co myślicie? Piszcie na asku (
KLIK) lub na Facebooku (
KLIK).
Pozdrawiam!